Numer 1 na
świecie!!! To zawsze robi wrażenie. Miałam przed laty szefa, który zwykł
mawiać, że nikt nie pyta o tego, który jako drugi wbiegnie na metę, ale każdego
interesuje ten, który jest numerem jeden!
I taki jest
Siam Park w Costa Adeje na Teneryfie. Użytkownicy portalu Tripadvisor przyznali
mu pierwsze miejsce wśród wszystkich parków wodnych świata w 2015 roku. Okazało
się, że również dla mnie było to świetne miejsce na spędzenie całego dnia. I
żeby było jasne – parki wodne to nie jest to, co uwielbiam najbardziej. Ale
ponieważ najczęściej podróżuję w towarzystwie dwóch facetów, z których jeden
reprezentuje moje pokolenie, a drugiego osobiście urodziłam i jest już
nastolatkiem, testuję z nimi każdy napotkany podczas urlopu park wodny.
Kompleks,
jak sugerowała nazwa, zaprojektowany został w tajskim stylu. Nawet sklepy z
pamiątkami umiejscowiono na pomostach nad jeziorem i nazwano Floating Market na
wzór pływających targowisk z Tajlandii. Od wejścia witały mnie pluskające w
jeziorze morskie lwy, znane także jako kalifornijskie uchatki. Cały obszar
wybudowano z ogromnym poczuciem estetyki i z wyjątkową dbałością o szczegóły. Wszystko
tonęło wśród tropikalnych roślin, które bujnie rozrosły się od mojej
poprzedniej wizyty pięć lat wcześniej. Spośród trzynastu wodnych atrakcji,
jedne subtelnie wywoływały uczucie relaksu, inne mocno przyspieszały rytm
serca. Ślizgawki były bardzo różnorodne - przygotowane do zjazdów indywidualnych,
w parach lub rodzinnych w pontonach maksymalnie czteroosobowych. Biała,
piaszczysta plaża nad falującym „morzem” zachęcała do relaksu.
Lazy river,
nazwana tam Mai Thai River, była całkowicie daleka od klasycznych rzeczek w
większości parków wodnych. Oprócz standardowego pływania pod mostkami, czy w
pobliżu wodospadów, oferowała niespodzianki. W pewnym momencie znalazłam się na
taśmie wciągającej w górę napompowane, żółte koło, w którym leżałam, by po
chwili wśród rozbryzgującej się wody pokonywać spływające w dół zakręty. Biała
rynna prowadziła prosto do tunelu. Spływ zwolnił i stał się leniwy po to, bym
mogła dostrzec gdzie wpłynęłam. Żółte koło sunęło delikatnym strumieniem po
dnie przezroczystego podwodnego tunelu. W wodzie wokół tunelu majestatycznie
pływały rekiny…
Na dnie zbiornika
znajdowała się jeszcze jedna rura, ale biegnąca poprzecznie. Jej wnętrze było
finałem zjazdu z najbardziej reklamowanej atrakcji Siam Parku. Tower of Power
miała nachylenie ślizgawki tak kolosalne, że sama obserwacja osób, które się na
nią zdecydowały przyprawiała moje nagrzane słońcem ciało o gęsią skórkę.
Pomyślałam wtedy, że z tej pokusy korzysta ta sama grupa osób, która wybiera
skoki na bungee. Ja jestem poza tą grupą J
Nie przetestowałam atrakcji Siam Parku w stu procentach, ale uwielbiam go za kolory, za rośliny, za bajkowy klimat i za tę na każdym kroku wyczuwalną atmosferę dziecięcej beztroski! Zdecydowanie uważam, że czytelnicy Tripadvisor mieli rację – to numer 1 na świecie!
Nie przetestowałam atrakcji Siam Parku w stu procentach, ale uwielbiam go za kolory, za rośliny, za bajkowy klimat i za tę na każdym kroku wyczuwalną atmosferę dziecięcej beztroski! Zdecydowanie uważam, że czytelnicy Tripadvisor mieli rację – to numer 1 na świecie!
The floating market |
The Dragon |
Siam beach |
Tower of Power |