poniedziałek, 29 lutego 2016

Bali - w poszukiwaniu raju

„Mam takie samo pudełko, tylko z egzemplarzami National Geographic – miejsca, które chcę zobaczyć przed śmiercią” – powiedziała filmowa bohaterka, a ja poczułam, że właśnie wyciągnęła słowa z mojej głowy. Nie pamiętałam kiedy zrodziło się we mnie pragnienie Bali, ale z całą pewnością przypieczętowała je Julia Roberts jako Elizabeth Gilbert w „Jedz, módl się, kochaj”.
Na internetowych blogach Bali ma różne oblicza. Również tak negatywne, że nim kliknęłam na stronie Air Asia „kupuj” przy połączeniu Singapur-Denpasar, mocno zadrżała mi ręka w wahaniu. Ale przecież Bali filmowa była idylliczna, przyjazna, pełna egzotyki i miłości. Takiej Bali chciałam. I taką Bali znalazłam.  
Pierwszy raz w życiu stanęłam na południowej półkuli. Bliskość równika nie pozostawiała złudzeń już po wyjściu z lotniska w Denpasar. Wilgotność błyskawicznie dała o sobie znać na twarzy i całym ciele. Pchałam walizkę pomiędzy parującymi kałużami i czułam zawieszone w powietrzu krople wody. Obfite liście bananowców, dopiero co zlane tropikalnym deszczem, błyszczały soczystą zielenią.
Zielony był dominującym kolorem wyspy. Rośliny, mając perfekcyjne warunki, skrupulatnie wykorzystywały każdą wolną przestrzeń. Palmy przeplatały się z paprociami i krotonami. Kusiły kolorami orchidee, a biało-żółte kwiaty frangipani uwodziły oszałamiającym zapachem. Kamienne figury demonów strzegących wejść do świątyń i domów porastał zielony mech, co czyniło je jeszcze bardziej tajemniczymi. Poza miastami z zalanych wodą pól wystawały zielone ryżowe łodyżki. Pomiędzy nimi znów rosły kokosowe palmy, palmy, palmy…
Tarasy ryżowe w Tegalalang magnetyzowały swoim widokiem i długo nie pozwalały mi ruszyć się z miejsca. A trzeba przyznać, że warunki do ich kontemplacji były idealne. Knajpki położone na zboczu doliny oferowały leżakowanie na poduchach wśród zapachów kadzidełek palonych hinduskim bogom i duchom. Zapatrzona w zieloną przestrzeń, popijałam świeżo wyciśnięty sok z mango, tak gęsty, że używanie słomki sprawiało tylko kłopot.
Pobliskie Ubud oczarowało mnie nie tylko artystycznym klimatem. Mieszczący się tam Monkey Forest zamieszkiwało kilkaset makaków! Pierwsze wrażenie było pełne niepokoju. Stąpałam ścieżką pośród czmychających małp myśląc tylko o tym, by nie narazić się którejś z nich nadeptując jej na ogon… Wychodząc z lasu po trzech godzinach, byłam z małpami tak oswojona, że mijałam je niczym gołębie na płockim Rynku J
W krajobrazie Bali na każdym kroku widniały świątynie. Pocztówkowa Pura Ulun Danu Beratan powitała mnie majestatycznie spowita w mgłę. Położona w górach, nad jeziorem przyciągała deszcz, hinduskich wiernych i turystów. Gdy kilkakrotnie zostałam poproszona o pozowanie do zdjęć z indonezyjskimi rodzinami, przekonałam się jakie zainteresowanie europejski typ urody może budzić w Azji.
Rajska wyspa koniecznie powinna mieć rajską plażę. Południowa część Bali to półwysep Bukit Badung, a na nim właściwie każda droga prowadzi na plażę. Na zachodnim wybrzeżu odnalazłam Balangan Beach, gdzie gruboziarnisty jasny piasek dzieliłam z niewielką liczbą plażowiczów. W jednej z drewnianych knajpek na palach mogłam zjeść lokalne danie z ryżu – nasi campur i wpatrywać się w ogromne fale oceanu unoszące surferów.
Z kolei przy wschodnim wybrzeżu półwyspu, woda oceanu była spokojna, niemalże nieruchoma. W Nusa Dua kilometrami ciągnęły się jasne plaże, a wzdłuż nich najbardziej ekskluzywne hotele na wyspie.
Dla wszystkich zakątków Bali, bogatych czy biednych, miejskich czy wiejskich, tłumnych bardziej czy mniej, jedna rzecz była wspólna – otaczanie czcią i szacunkiem świątyń. Posągi dekorowane były szatami w biało-czarną kratę, ozdabiane czerwonymi, czy złotymi szarfami. Bóstwom składano ofiary w koszyczkach prosząc je o przychylność i palono im kadzidła. Wszystko to czyniło wyspę kolorową i niezwykle intrygującą.

Na Bali z ogromną chęcią jeszcze wrócę i przynajmniej będę już wtedy wiedziała, że taksówka z lotniska do Tanjung Benoa za dwieście tysięcy indonezyjskich rupii jest przynajmniej o pięćdziesiąt tysięcy przepłacona J


Tegalalang


Zmoknąć w tropikalnym deszczu - bezcenne :-)))

Monkey Forest Ubud

Ubud

Pura Ulun Danu Beratan



Nusa Dua