poniedziałek, 11 stycznia 2016

Siam Park - The water kingdom

Numer 1 na świecie!!! To zawsze robi wrażenie. Miałam przed laty szefa, który zwykł mawiać, że nikt nie pyta o tego, który jako drugi wbiegnie na metę, ale każdego interesuje ten, który jest numerem jeden!
I taki jest Siam Park w Costa Adeje na Teneryfie. Użytkownicy portalu Tripadvisor przyznali mu pierwsze miejsce wśród wszystkich parków wodnych świata w 2015 roku. Okazało się, że również dla mnie było to świetne miejsce na spędzenie całego dnia. I żeby było jasne – parki wodne to nie jest to, co uwielbiam najbardziej. Ale ponieważ najczęściej podróżuję w towarzystwie dwóch facetów, z których jeden reprezentuje moje pokolenie, a drugiego osobiście urodziłam i jest już nastolatkiem, testuję z nimi każdy napotkany podczas urlopu park wodny.
Kompleks, jak sugerowała nazwa, zaprojektowany został w tajskim stylu. Nawet sklepy z pamiątkami umiejscowiono na pomostach nad jeziorem i nazwano Floating Market na wzór pływających targowisk z Tajlandii. Od wejścia witały mnie pluskające w jeziorze morskie lwy, znane także jako kalifornijskie uchatki. Cały obszar wybudowano z ogromnym poczuciem estetyki i z wyjątkową dbałością o szczegóły. Wszystko tonęło wśród tropikalnych roślin, które bujnie rozrosły się od mojej poprzedniej wizyty pięć lat wcześniej. Spośród trzynastu wodnych atrakcji, jedne subtelnie wywoływały uczucie relaksu, inne mocno przyspieszały rytm serca. Ślizgawki były bardzo różnorodne - przygotowane do zjazdów indywidualnych, w parach lub rodzinnych w pontonach maksymalnie czteroosobowych. Biała, piaszczysta plaża nad falującym „morzem” zachęcała do relaksu.
Lazy river, nazwana tam Mai Thai River, była całkowicie daleka od klasycznych rzeczek w większości parków wodnych. Oprócz standardowego pływania pod mostkami, czy w pobliżu wodospadów, oferowała niespodzianki. W pewnym momencie znalazłam się na taśmie wciągającej w górę napompowane, żółte koło, w którym leżałam, by po chwili wśród rozbryzgującej się wody pokonywać spływające w dół zakręty. Biała rynna prowadziła prosto do tunelu. Spływ zwolnił i stał się leniwy po to, bym mogła dostrzec gdzie wpłynęłam. Żółte koło sunęło delikatnym strumieniem po dnie przezroczystego podwodnego tunelu. W wodzie wokół tunelu majestatycznie pływały rekiny…

Na dnie zbiornika znajdowała się jeszcze jedna rura, ale biegnąca poprzecznie. Jej wnętrze było finałem zjazdu z najbardziej reklamowanej atrakcji Siam Parku. Tower of Power miała nachylenie ślizgawki tak kolosalne, że sama obserwacja osób, które się na nią zdecydowały przyprawiała moje nagrzane słońcem ciało o gęsią skórkę. Pomyślałam wtedy, że z tej pokusy korzysta ta sama grupa osób, która wybiera skoki na bungee. Ja jestem poza tą grupą J 
Nie przetestowałam atrakcji Siam Parku w stu procentach, ale uwielbiam go za kolory, za rośliny, za bajkowy klimat i za tę na każdym kroku wyczuwalną atmosferę dziecięcej beztroski! Zdecydowanie uważam, że czytelnicy Tripadvisor mieli rację – to numer 1 na świecie!

Mai Thai River

The floating market

The Dragon

Siam beach

Tower of Power

4 komentarze:

  1. Piękne miejsce Karina! Gratuluję wspaniałej wycieczki, zresztą jak wszystkie Twoje wypady turystyczne :)

    OdpowiedzUsuń