czwartek, 10 grudnia 2015

Madryt - miasto Almodovara

„Czy ja cię dobrze zrozumiałam???” – dziewczyna z Austrii na kursie hiszpańskiego dla obcokrajowców była wyraźnie poruszona. Nim złożyła w zdanie kolejne słowa, jeszcze szerzej otworzyła oczy. „Przyjechałaś do Madrytu z powodu filmów Almodovara???” – zapytała przyglądając mi się badawczo w poszukiwaniu oznak szaleństwa. Tak – odpowiedziałam.  A co w tym dziwnego? Takie właśnie miałam marzenie.
Fascynacja kinem Almodovara sprawiła, że nie patrzyłam na to miasto jak na kolejną europejską stolicę, czy następną metropolię zwiedzaną według wskazówek przewodnika. Spacerowałam ulicami hiszpańskiej stolicy prowadzona śladami filmowych bohaterek, ale też samego reżysera.
W każdym hiszpańskim mieście znajduje się Plaza de España. W Madrycie to bardzo duża prostokątna przestrzeń, gdzie w upalny dzień można skryć się w cieniu drzewa, przysiąść  na ławce lub ochłodzić przy fontannie. Próżno tam jednak szukać spokoju i wyciszenia, bo w centrum placu na bardzo wysokim cokole usadowił się Hiszpan najsłynniejszy ze słynnych. Jakby tego było mało, towarzyszył mu konno, stworzony przez niego marzyciel wraz ze swym giermkiem. Prawdopodobnie każdy turysta będący w Madrycie odwiedzał to miejsce pozując do zdjęć z Cervantesem, Don Kichotem i Sancho Pansą. Od wschodu do zachodu słońca przez plac przelewała się fala fotografów.
Ale wystarczyło wybrać biegnącą od niego boczną uliczkę, przy której pozornie nie było nic atrakcyjnego. Jednak miłośnik kina mógł uchwycić tam wzrokiem szyld Osiem i pół. Dlaczego właśnie tyle? Osiem i pół nakręcił Fellini i stało się częścią historii kina. Zatem idealnie nadawało się na nazwę księgarni i kawiarni filmowej w jednym przy Calle de Martín de los Heros w Madrycie. Z wypiekami na twarzy pchnęłam drzwi.
Od samego wejścia, wnętrze uderzyło we mnie taką ilością bodźców, że nie wiedziałam co w pierwszej kolejności mam obdarzyć moją uwagą. Ze ścian spoglądał Marcello Mastroianni. Humphrey Bogart, jak zawsze spokojny, patrzył w zaskoczone oczy Ingrid Bergman. Audrey Hepburn beztrosko pląsała po Rzymie w towarzystwie Gregory Pecka. Klasyka. Niemalże po sam sufit ściany wypełniały rzędy książek poświęcone magii kina. Znalazło się jednak miejsce na bar. Obok stało kilka niewielkich stolików z blatami ozdobionymi wizerunkami cyfr, jakie dawniej następowały po sobie zwiastując rozpoczęcie kinowego seansu. Nad barem wisiał filmowy plakat oskarowego Wszystko o mojej matce, na którym widniał autograf samego reżysera! Słowa wypisane dłonią Almodovara znalazłam jeszcze w kilku innych miejscach na ścianach. Za każdym razem odkrycie wywoływało na mojej twarzy uśmiech zadowolenia, co nie umknęło uwadze sprzedawcy-barmana. Wspomniał w rozmowie, że Almodóvar czasem do nich wpada, gdy przychodzi oglądać filmy w kinie naprzeciwko.
Po drugiej stronie ulicy, fasada budynku biła w oczy jaskrawymi kolorami, sugerując, że miejsce pozbawione jest nudy i banału. Kino Renoir przyciągało wytrawnego widza filmami wyświetlanymi w oryginalnym języku, co w Hiszpanii nie jest takie oczywiste.

Wzdłuż ulicy, pomiędzy przeciętnymi chodnikowymi płytami, umieszczono płyty wyjątkowe, układające się w Aleję Gwiazd hiszpańskiego kina. Wśród nich była gwiazda Mistrza – Pedro Almodovara. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz